happysad-ckzamek
medleyland.pl

happysad w Poznaniu. Tego było mi trzeba!

Od premiery albumu Ciało obce minęło już półtora roku. Pamiętam, że gdy w lutym 2017 pisałam o tej płycie wiele osób miało na jej temat zdanie bardzo odmienne od mojego. Mnie Ciało obce zaskoczyło bardzo pozytywnie, pokazało inne oblicze happysad. Chciałam posłuchać tej płyty na żywo, przekonać się, jak stare piosenki połączą się z nowymi. W sobotę, 6 października happysad zagrał w poznańskim CK Zamek.

Sprawdziłam. To był mój trzeci koncert happysad w życiu. Moje koncertowe doświadczenie z happysad jest więc dość małe. W dodatku każdy z tych koncertów odbył się na zupełnie innym etapie mojego życia. Pierwszy na początku liceum, właśnie wtedy poznałam happysad bliżej. Drugi na początku studiów, a trzeci w ostatni weekend, gdy formalnie jestem na ostatnim roku studiów. Przez te wszystkie lata wiele zmieniło się u mnie, ale wiele musiało zmienić się także u członków happysad. Na sobotnim koncercie wróciły do mnie wspomnienia sprzed lat. Wszystko za sprawą grupy nastolatków, która stała obok mnie.

Zupełnie ich nie znam i przypuszczam, że już nigdy się nie spotkamy, ale byli rozkoszni w sposobie przeżywania tego koncertu. Najżywiej i najbardziej energicznie reagowali na starsze piosenki. Przypuszczam, że na te, których teksty rozumieli w sposób dosłowny. Totalnie mnie to urzekło, bo biła od nich taka niewinność i beztroska. Szaleli do Na ślinę i Nie ma nieba, śpiewali Lęki i fobie, a z niektórych piosenek robili wręcz punkowe utwory. Przypomniało mi się, że w czasach, gdy to ja byłam nastolatką na koncertach happysad też skakało się w rytm Mów mi dobrze, a ludzie skandowali W piwnicy u dziadka. Niektóre rzeczy się nie zmieniają!

happysad-ck-zamek

Setlista była tak ułożona, że jeśli ktoś był na więcej niż jednym koncercie happysad, i to właśnie w różnych momentach ich kariery, miał szansę posłuchać naprawdę starych utworów. Granie przez dwie godziny, bez opowiadania zbędnych historyjek i poświęcania czasu na dopytywanie, jak bawi się publiczność, oznacza wieczór wypełniony po brzegi piosenkami. A tych happysad ma nie tylko całe mnóstwo, ale też mnóstwo z tego całego mnóstwa to utwory doskonale wszystkim znane. Były więc tzw. przeboje, chociaż nie wszystkie, były też piosenki mniej znane i lekko zakurzone i te utwory z nowego albumu, na które tak czekałam.

I żałuję, że nie da się cofnąć czasu, lub być w dwóch miejscach jednocześnie, bo gdy grali w Poznaniu w marcu 2017 roku, promując Ciało obce, grali tych piosenek nieco więcej. Naprawdę szczerze polecam poznać ten album. Po koncercie, od początku tego tygodnia, przesłuchuję całą dyskografię happysad, w różnej konfiguracji, i cały czas dochodzę do wniosku, że Ciało obce zasługuje na więcej dobrych słów.

happysad-ck-zamek

Koncert odbył się w Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek. Nigdy, poza Spring Break, nie byłam tam na koncercie i zapomniałam już, jak wygląda ta sala. Pod względem akustyki podoba mi się zdecydowanie bardziej niż możliwości MTP2, chociaż w MTP2 mieści się więcej osób. Happysad przyozdobiło Salę Wielką swoją skromną, ale wystarczającą oprawą koncertową – na scenie ustawiono kilka ekranów, które w zależności od utworu emitowały inne kolory, w różnym tempie i różną mocą.

To, co zwróciło moją uwagę już na pierwszym utworze, zaraz po intro, było rozstawienie członków zespołu. Wiem, że w tej kwestii wiele zależy od sceny i tego, jak jest długa i szeroka, ale wiele bandów ustawia się w ten sposób, że poza wokalistą i gitarzystą nie widać nikogo innego. U happysad nie ma tego problemu – każdy członek zespołu ma swój kwadrat, wszystkich rewelacyjnie widać i nie trzeba się wysilać, żeby spojrzeć na perkusistę, saksofonistę czy klawiszowca. Dla mnie ma to ogromne znaczenie, bo zespół to zespół i świetnie móc obserwować każdego. Zwłaszcza, w przypadku takiego zespołu, jak happysad, gdzie charyzma bije nie tylko od wokalisty.

happysad-ck-zamek

Wyśmienicie było, po tylu latach, znów zobaczyć happysad na żywo. Panowie są w formie, brzmią rewelacyjnie, nowe piosenki w połączeniu ze starymi prezentują się doskonale. Dwugodzinny koncert, ponad dwadzieścia utworów. Piosenki z płyt Ciało obce, Ciepło/Zimno, Jakby nie było jutra, Mów mi dobrze, Nieprzygoda… Wycieczka przez całą dyskografię happysad, uzupełniona coverami, klimatycznym intro i świetnym outro.

Bardzo potrzebowałam tego koncertu, ale nie będę się już powtarzać. Happysad, dziękuję za te dwie godziny. Tego było mi trzeba!