Holly Humberstone już bez zbędnej przesady stała się jednym z moich muzycznych odkryć tego roku. Była bohaterką kilku Muzycznych szortów, regularnie wracam do jej singli i czekam na debiutancki album. W tym tygodniu, dość niespodziewanie, Holly wydała EPkę, Can You Afford To Lose Me?, która zamyka pierwszy etap jej kariery. Zdecydowanie warto posłuchać i regularnie sprawdzać, co dzieje się w Holly, bo wyrasta – i to wcale nie powoli – nowa gwiazda pop-alternatywy.
Od 2020 roku, bo to jedna z tych pandemicznych artystek, Holly wydawała single, czasami zamykała je w EPkach. Najnowsza to zebranie na jednym wydawnictwie niemalże wszystkich utworów, jakie ukazały się na przestrzeni lat i w jakimś sensie odcięcie się od początków na rzecz postępu. Ten w muzyce Humberstone słychać i dlatego zdecydowałam się poświecić jej Szortext. Na oficjalny pierwszy studyjny album przyjdzie jeszcze poczekać, ale bardzo podoba mi się pomysł zebrania pod jednym tytułem wydawanych latami singli. W czasach, gdy tak wielu młodych artystów w ogóle nie wydaje płyt, jest to jakiś mały uśmiech w stronę „starych dobrych czasów”, a w przypadku Holly chyba szczera chęć pokazania, gdzie była, dokąd doszła i dokąd zmierza.
Na Can You Afford To Lose Me? próżno szukać dwóch wydanych z początkiem tego roku utworów – uwielbianego przeze mnie London Is Lonely i mniej optymistycznie przyjętego Sleep Tight, który po dziesiątym przesłuchaniu okazuje się naprawdę dobrym popowym numerem! Oceniany przez pryzmat balladowego London Is Lonely rzeczywiście wypada zbyt cukierkowo, ale na tle innych singli wcale aż tak się nie wyróżnia. Jaką muzykę tworzy Holly?
Jej twórczość najtrafniej opisuje słowo „popowa”, ale jest to ten współczesny pop, który czerpie z alternatywy, indie, nie wstydzi się elektrycznej gitary i nie boi elektroniki. Doskonale słychać to w utworze Scarlett, w tym momencie to moja ulubiona piosenki Holly, w którym jej barwa głosu przenosi w świat opowieści, do świata młodej artystki oraz w The Walls Are Way Too Thin, gdzie między energicznym beatem przemyka gitara akustyczna wymieniająca się pierwszeństwem z akustyczną. Lubię mnogość instrumentów, przywiązanie do szczegółów w produkcjach w jej utworach. To nigdy nie są oczywiste, płaskie piosenki, które niczym nie zaskoczą.
Można się zastanawiać, i sama przez moment to robiłam, do której z już popularnych na świecie młodych wokalistek można byłoby porównać Brytyjkę. Podpowiedzią mogą być te, przed którymi występowała w tym roku – Girl In Red i Olivia Rodrigo. Humberstone otwierała koncerty każdej z nich. Nie widzę w niej jednak tej przebojowości Rodrigo, ani pewnej surowości obecnej w utworach Girl In Red. Jednak gdybym miała wybrać któryś z tych dwóch worków to zdecydowanie Holly bliżej do Girl In Red. Pewną surowość i brzmieniem, które nie inspirowane muzyczną sceną pierwszej dekady lat dwutysięcznych.
Paradoks najnowszej EPki polega na tym, że bez większego trudu mogłaby to być debiutancka płyta. Bez wstydu, bez kompleksów, z kilkoma wyróżniającymi się utworami. Rozumiem jednak, że przez dwa lata, po kilku trasach koncertowych i zawodowym poruszaniu się w branży muzycznej ,Humberstone niekoniecznie chciała wyjść do ludzi z kompozycjami napisanymi przed laty. Jest we mnie pewna obawa, że debiutancki album będzie skrojony pod oczekiwania, a te już w tym momencie nie są małe, ale na razie odłożę je na bok, bo w ostatecznym rozrachunku uwielbiam przecież London Is Lonely i nie mam powodów, żeby już doszukiwać się kompromisów.