Na przestrzeni ostatnich lat przy premierze nowej płyty Paramore można było mówić, że to powrót po latach, po trudnych doświadczeniach i z wyciągniętymi wnioskami. Nie inaczej jest w przypadku premiery This Is Why, bo o ile od wydania After Laughter skład grupy nie uległ zmianie, zespół zrobił sobie dłuższą przerwę. W jej czasie Hayley wydała dwie studyjne płyty, Taylor zadbał o swoje zdrowie i tylko Zac wydaje się wieść spokojne i stabilne życie. Album This Is Why to wspólne dzieło całej trójki i fani zespołu od razu usłyszą, że nie są to puste słowa. Paramore wracają z interesującą, dobrą, ale niełatwą płytą.
Paramore przygotowywali na tak brzmiące This Is Why. Pół roku temu wydali pierwszy, tytułowy singiel, później były dwa kolejne – The News i C’est Comme Ça. W licznych wywiadach głośno opowiadali o wpływach m.in. Bloc Party na brzmienie krążka. Czy przygotowali dostatecznie dobrze? I tak, i nie. Z pewnością lepiej niż przy poprzedniej płycie, gdy pierwszy singiel od albumu dzielił zaledwie miesiąc.
Każdy z singli poprzedzających This Is Why brzmi inaczej, każdy przywołuje skojarzenia z innym wcześniejszym albumem Paramore. To, co wydaje się jednak niezmienne to trzy elementy – do niedawna wokalne eksperymenty Hayley znane tylko z jej solowych płyt są teraz wszechobecne w utworach Paramore, Zac wciąż przemyca wpływy groovy-funky a Taylor ma na This Is Why jedne ze swoich najlepszych gitarowych riffów.
To nie jest łatwa płyta. To płyta, która zaprasza do kolejnego odsłuchania i odkrycia nieusłyszanych wcześniej dźwięków. Instrumentalnie jest to najbardziej rozbudowana płyta Paramore, co może wynagradzać krótką tracklistę. 10 utworów, niespełna 40 minuty muzyki. Aż mam ochotę zażartować, że gdyby wyjąć kilka ścieżek ukrytych w miksie Running Out Of Time, You First czy This Is Why, można byłoby zacząć budować trzy osobne utwory. Nie będę jednak wypominać Paramore braku 3 dodatkowych piosenek, bo znów dostarczyli spójną, zamkniętą płytę, z której mają prawo być dumni.
Odkąd pamiętam byłam w grupie osób, które najpierw słyszały tekst a później zgłębiały muzykę. Z This Is Why mam odwrotnie – Hayley pisze dobrze, umie pisać o smutnych i trudnych rzeczach, co robi już od lat, jest dobrą obserwatorką i umie wyciągać wnioski (The News, Liar), potrafi być sarkastyczna (C’est Comme Ça) i brutalnie szczera (Big Man, Little Dignity, Thick Skull). Ten album przypomniał mi jednak, jak duży wkład we wczesną twórczość Paramore miał Josh Farro. To fakt, że jego odejście z grupy pozwoliło Taylorowi na rozwój, ale zabrało Paramore bardzo dobre teksty piosenek. Running Out of Time jest tego dobrym przykładem – można doszukać się w tej piosence metafor, ale trzeba przyznać Hayley rację, że to naprawdę nie jest tak głęboki tekst, jaki sugeruje tytuł. Z każdym kolejnym albumem – solowym czy w zespole – wraca do mnie przekonanie, że mamy do czynienia z rewelacyjną wokalistką i dobrą tekściarką.
This Is Why otwiera tytułowy utwór, ostatnia skomponowana piosenka, trochę na siłę, po namowach Taylora. Zamyka Thick Skull, pierwszy napisany utwór. Ta klamra doskonale pokazuje emocje towarzyszące zespołowi w studiu i swobodę, z jaką zamykali płytę. Jej druga część to dużo skojarzeń z solowymi albumami Hayley. Liar, wzruszająca ballada o oszukiwaniu samego siebie, mogłaby ze spokojem zasilić szeregi Flowers For Vases/descansos, drugiej solowej płyty Williams. Thick Skull z kolei jest idealnym połączeniem solowego brzmienia Hayley – otwierająca piosenkę melorecytacja – z obecnym brzmieniem Paramore. Gdybym miała polecić komuś jeden utwór z This Is Why, który jest najlepszą aktualnie prezentacją tego zespołu, padłoby właśnie na ten.
Kocham wszystkie gitarowe akcenty na tej płycie. Brakowało mi ich na After Laughter, tej szorstkości, agresji, kopa, energii. Jestem też oczarowana malutkimi ozdobnikami, które wylewają się z każdej piosenki. Początek Big Man, Little Dignity to kilkusekundowa perełka, na Figure 8 znalazły się dźwięki przywołujące na myśl After Laughter. A You First i Crave zbijają piątkę z The News i przypominają, że Paramore miewało swoje naprawdę rockowe momenty.
Słucham tej płyty od kilku dni i od pierwszego pełnego przesłuchania wiem, że to album, który musi we mnie dojrzeć. Gdy ukazał się singiel C’est Comme Ça nie przepadałam w nim tak, jak choćby w The News, które muzycznie miało wszystko, za co w 2007 roku pokochałam muzykę Paramore i jednocześnie to, za czym tęskniłam na After Laughter. Doskonale jest słyszeć, że Paramore są w świetnej muzycznej formie, muzycy się uzupełniają, znajdują przestrzeń do przemycania własnych, mniejszych i większych, inspiracji. Paramore is a band, tego hasła nie trzeba już nosić na sztandarach i piersi idąc na koncert zespołu. To po prostu słychać.
Oohs and Ahhs: This Is Why, Big Man, Little Dignity, Crave