Dorastamy słuchając różnych artystów, ale często zapominamy, że oni starzeją się równie szybko, co my. Z rzeczywistością zderzamy się w momencie, w którym uwielbiany przez nas muzyk oznajmia, że wydaje ostatnią w karierze płytę, albo wyrusza w ostatnią w życiu trasę koncertową. Wtedy dociera do nas, że on, ona bądź oni są w zasadzie starsi od nas i chęć zejścia ze sceny nie powinna być dla nas zaskoczeniem.
Pożegnalne trasy często okazują się źródłem gigantycznego dochodu, a w rezultacie artysta żegna się z fanami przez lata. Tak raczej nie będzie w przypadku Black Sabbath, którzy w styczniu 2016 rozpoczną trasę koncertową o wymownym tytule, The End. W lipcu roku odwiedzą Polskę i w Krakowie pożegnają się z polskimi fanami.
Niepokonani
Mamy w kraju zespół, który od lat wyśpiewuje, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym. Nie każdy artysta potrafi pożegnać się ze sceną w godny sposób, dając świetny koncert i stawiając wisienkę na torcie swojej wieloletniej karierze. Black Sabbath występują od pięćdziesięciu lat i właśnie zamierzają dać fanom ostatnią szansę na oglądanie ich w dobrej formie i z dobrym brzmieniem.
Przez te wszystkie lata przeszli bardzo wiele. Pili, ćpali, imprezowali, dużo podróżowali i koncertowali, ale też poważnie chorowali. To wszystko, ale też naturalny proces starzenia przekonało ich do podjęcia decyzji o zejściu ze sceny. Tony Iommi podjął próbę wyjaśnienia tego stanu rzeczy tym, którzy nie do końca wierzą w zapowiedzi zespołu. W jednym z wywiadów przyznał wprost, że jego organizm ma już dość intensywności, jaka wiąże się z koncertowaniem i promowaniem nowych wydawnictw.
Zwrócił przede wszystkim uwagę na to, że w pewnym momencie życia – zwłaszcza, gdy masz za sobą ciężką chorobę – nawet latanie prywatnymi samolotami, spanie w drogich hotelach i sztab ludzi robiący wszystko, żebyś czuł się, jak król, to za mało. Organizm po prostu mówi stop, a ty możesz jedynie go posłuchać.
Wulkany energii
Pisząc ten tekst mamy w głowach koncert Black Sabbath z lipca 2014 roku, gdy Ozzy, Tony i Geezer, mówiąc bardzo kolokwialnie, rozwalili system. Na koncertach Ozzy wprost poraża swoją energią. Non stop uśmiechnięty, skacze, tupie, biega po scenie, tarza się po niej, zaczepia fanów – jest absolutnie w swoim żywiole. To niesamowity do oglądania spektakl, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę wiek i wszystko, przez co w swoim życiu przeszedł.
Ma on pełne prawo leżeć podłączony do kroplówek i respiratora, albo wręcz spoczywać już w grobie, jednak nadal jest na scenie i cieszy się z obecności na niej jak małe dziecko. Jest po prostu rozkoszny. Tony Iommi i Geezer Butler nie pozostają w tyle – gitary i bas są precyzyjnie zgrane z perkusją. Słowa Iommiego są więc jedynie smutnym potwierdzeniem, że z pewnych rzeczy się nie wyrasta, ale natury nie da się oszukać.
Wielki spektakl
Poza faktem oczywistym, czyli ostatnią w życiu szansą na zobaczenie Black Sabbath na żywo, istnieje też dodatkowy powód, aby chcieć w tym wydarzeniu uczestniczyć. Wspomniany już koncert z lipca 2014 roku był wielkim spektaklem – działo się dużo, mieliśmy eksplozje, fajerwerki, lasery, telebimy itd. Ale w rozsądnych ilościach – nie przyćmiło to tego, co najważniejsze, czyli muzyki. A ta brzmiała genialnie. Teraz, biorąc pod uwagę okoliczności, może być tylko lepiej.
Pozostaje nam trzymać kciuki, żeby Panom udało się spełnić ostatnią zawodową obietnicę i w zdrowiu, energii i z pasją na twarzach przetrwać zapowiadaną trasę koncertową. Wszystko zaczyna się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Później przyjdzie czas na Australię i Nową Zelandię. Latem muzycy odwiedzą Europę. Już ogłoszenie daty zapowiadają intensywną trasę.
AF & TK