Myślę, że każdy, kto interesuje się tematyką II wojny światowej natknął się na tytuł Chłopiec w pasiastej piżamie. Czytał książkę lub kojarzy film o tym samym tytule. Jeśli nie interesujesz się sposobem przedstawiania II wojny światowej w popkulturze, i wydarzeń jej towarzyszących, może natknąłeś się na jeden z liczny postów na temat książki Chłopiec w pasiastej piżamie, które swego czasu były intensywnie publikowanie w sieci przez różnych twórców. Autorem książki Chłopiec w pasiastej piżamie jest John Boyne, który ma na koncie więcej powieści opowiadających o okresie wojennym z perspektywy dziecka. W 2015 roku wydał książkę Chłopiec na szczycie góry, którą przeczytałam w niespełna jeden dzień.
Na fali nagłej, choć wywołanej niczym innym jak kampania reklamowa, popularności tytułu Chłopiec w pasiastej piżamie z 2006 roku, książki Boyne’a stały się w Polsce bardziej zauważalne. Co ciekawe, historie o chłopcach doświadczonych w różny sposób przez wydarzenia z lat 1930-1947 to te, jakie pisarz tworzy z myślą o tzw. młodych czytelnikach. W naszym kraju nie są one kierowane do tej grupy odbiorców. Po lekturze Chłopca na szczycie góry mogę powiedzieć, że danie młodemu czytelnikowi tego rodzaju książki to chyba nie jest najlepszy pomysł.
John Boyne lubi opowiadać historie oczami dzieci. Dzięki temu stają się one bardziej przejmujące, ale też pozwalają stworzyć postaci bezbronne, marzycielskie, podatne na wpływy innych ludzi. Pierrot, bohater powieści Chłopiec na szczycie góry dokładnie taki jest. To kilkulatek, który już bardzo wiele przeżył – najpierw jego ojciec poszedł na wojnę, później z niej wrócił w bardziej złej kondycji psychicznej, a po jego śmierci dość szybko okazało się, że mama chłopca zapadła na śmiertelną chorobę. W rezultacie Pierrot najpierw trafił do zaprzyjaźnionej rodziny, później do sierocińca, a finalnie do ciotki, która była gospodynią w posiadłości Adolfa Hitlera w Berghof. Historycznie bardzo ważnej rezydencji.
Berghof to miejsce położone w górach, stąd tytuł książki, które Hitler traktował jako swoją posiadłość na krótkie wypady, spotkania z wpływowymi ludźmi. Idealne miejsce do zjazdów najważniejszych polityków, wspólnego opijania sukcesu czy propagowania idei wielkich Niemiec.
W całej historii opowiedzianej przez Boyne’a niezwykle ważne są konteksty i je trudno w pełni zrozumieć, jeśli nie zna się przytaczanych przez niego nazwisk różnych osób pojawiających się w rezydencji. Stąd też jedna z moich obaw, że młody czytelnik po prostu nie będzie wiedział o kim mowa. Uzna je więc za postaci fikcyjne. Ja natomiast doceniłam wkład autora w przywołanie kilku bohaterów tamtych czasów.
Trudno też dobrze odczytać kontekst historii Pierrota, jeśli nie wie się, jak Naziści traktowali Żydów czy co w trakcie II wojny światowej działo się w Paryżu. Pierrot pochodził właśnie stamtąd, choć jego ojciec był Niemcem. Wątek Żydów jest w książce dość mocno zaznaczony, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele. Po przeczytaniu kilku pierwszych stron domyślicie się, dlaczego wszystkie rozmowy o przeszłości Pierrota były tak ważne.
Przeczytałam w życiu naprawdę wiele książek poświęconych II wojnie światowej – powieści, wspomnień, nawet prac naukowych. Trudno jest mnie więc zaskoczyć i sprawić, żebym czytając powieść zaczęła postrzegać ten temat w nowy sposób, dowiedziała się czegoś, czego wcześniej nie wiedziałam. A mimo to naprawdę przyjemnie było mi spędzić piątek i kawałek soboty z tym tytułem w ręku. Kilka razy zaskoczyło mnie zachowanie głównego bohatera, choć przez większość książki byłam obserwatorem wcale nie tak trudniej, jak się okazuje, sztuki wywierania wpływu na niewinne i nieświadome dziecko. W dużym skrócie właśnie o tym jest książka. Boyne doskonale pokazał, jak olbrzymią przemianę, w naprawdę krótkim czasie, przeszedł Pierrot. Podkreślając jednocześnie, jak wielką rolę w jego zafascynowaniu Hilterem odegrała przeszłość, doświadczenia i… naiwności. Co się stało z Pierrotem po kapitulacji Niemiec? Odpowiedzi na to pytanie musicie oszukać czytając Chłopiec na szczycie góry.