Medleyland.pl

Kasia Lins zagrała Moją Winę w Bydgoszczy + zdjęcia

Miniony rok darzę muzycznie wielkim sentymentem, bo chociaż koncertowo nie był obfity, przyniósł kilka albumów, do których będę wracać latami. Kasia Lins wydała płytę Moja wina, mój prywatnie ulubiony krążek na polskim rynku z 2020 roku, którego chciałam posłuchać na żywo już od dnia premiery. Rzutem na taśmę załapałam się na ostatni (na jakiś czas) koncert Kasi z zespołem. W czwartek zagrali w Fabryce Lloyda w Bydgoszczy. Czy tym samym otwieram serię koncertowych podróży po Polsce śladem polskich artystów? Jeszcze nie wiem, ale brak zagranicznych podróży koncertowych nastraja nawet na te bardziej krajoznawcze.

Z artystami takimi jak Kasia – utalentowanymi, mającymi pomysł na siebie, tworzącymi autorskie kompozycje, stawiającymi na artystyczny przekaz – mam zawsze tak, że z jednej strony chciałabym, żeby cała Polska oszalała na punkcie utworów z płyty Moja wina, a z drugiej zupełnie tego nie chcę, bo zniknie magia i piękno bliższej relacji z artystką. Koncert w Bydgoszczy był połączeniem spotkania z fanami, którzy przyjechali z różnych stron Polski, a nawet świata, co dało się usłyszeć w tłumie, z tymi, którzy zostali na koncert zaproszeni, przyszli z ciekawości lub spędzają w ten sposób czas sącząc napoje wyskokowe w przestrzeni Fabryki Lloyda. Nawiasem mówiąc, ta Fabryka to miejsce klimatyczne, nowoczesne, jak to mówią znawcy, z potencjałem. Myślę, że może się zdarzyć, że jeszcze kiedyś zjawię się tam na jakimś koncercie, bo miewają tam naprawdę ciekawy line-up.

W towarzystwie trzech muzyków Kasia pojawiła się na scenie kilkanaście minut po godzinie 20:00, przywitana gromkimi brawami osób, które jak się szybko okazało doskonale znają repertuar z albumu Moja wina. To właśnie piosenki z tej płyty dominowały w setliście. Po wymownym, ale jakże pasującym do klimatu albumu intro, rozbrzmiały pierwsze dźwięki Śniłam, że jest spokój. Już w 2020 roku ten utwór brzmiał potężnie, tekst niebywale aktualnie i mimo upływu nic się nie zmieniło, a może nawet te uczucia się spotęgowały. Co biorąc pod uwagę temat piosenki nie jest optymistyczne, ale nie zmienia faktu, że jest świetna. Następnie zagrano Jeżeli kochasz, singlowe Rób tak dalej, które ma niesamowity potencjał na wielki przebój i Boże, czyli niemalże wszystkie utwory otwierające album Moja wina.

Nieco bardziej sensualnie zrobiło się w trakcie Kobiety By Bukowski, które połączono z coverem kompozycji Zapytaj mnie czy cię kocham zespołu Republika. Doskonałe połączenie nie tylko klimatem, ale też temperamentem. Jak wiadomo Grzegorza Ciechowskiego nie przebije nikt, ale partia na klawiszach w wykonaniu Kasi dała do zrozumienia, że ci dwoje mogliby się muzycznie dogadać, i to nie najgorzej. W trakcie koncertu Lins najczęściej można było zauważyć właśnie za klawiszami, grała też na basie, a gdy tego nie robiła zerkała fanom w oczy wyśpiewując wspólnie z nimi kolejne piosenki.

W setliście nie zabrakło Jesteś Krwią w Mojej Żyle, Nie syp solą i jednej z najlepszych na albumie Moja wina, Morze czerwone. Zastanawiałam się, czy najmocniejszy muzycznie fragment albumu celowo zostawiono na koniec czy to przypadek? Oczywiście nie zabrakło tytułowej kompozycji z płyty oraz wspomnienia poprzedniego albumu. Repertuar z krążka Wiersz Ostatni poznałam na żywo kilka lat temu, w trakcie mini trasy koncertowej Spragnieni Lata. Tak naprawdę dopiero chwilę przed nim zainteresowałam się muzyką Kasi. Dzięki tamtej płycie o Kasi Lins zaczęło się robić trochę głośniej w mojej części muzycznego wszechświata. Na koncert szłam więc trochę w ciemno, zupełnie odwrotnie niż jadąc do Bydgoszczy.

Nie zabrakło tam jednak krótkiego przypomnienia wcześniejszej płyty, bo rozbrzmiał tytułowy Wiersz Ostatni. Co ciekawe, dopiero po naprawdę solidnym przesłuchaniu albumu Moja wina doceniłam Wiersz Ostatni, a przynajmniej doceniłam bardziej, bo materiał podobał mi się od początku. Na koncercie było słychać i czuć inną energię płynąca z tego repertuaru, co skłoniło mnie do przemyśleń, w jakim muzycznym kierunku pójdzie Kasia na następnej płycie. Biorąc pod uwagę jej warsztat, umiejętności i otwartą głowę może być ciekawie!

Na zakończenie bydgoskiego koncertu zagrano Koniec świata. Był też bis z Prowadź do Raju oraz powtórzonym, zawsze ciepło przyjmowanym, Rób tak dalej. Na uwagę z pewnością zasługuje oprawa wizualna koncertu – od pięknych i zgranych z muzyką świateł, po małą scenografię stworzoną przez artystkę. Na scenie przez cały koncert zapalone były świeczki, na początku także kadzidło, w trakcie nawiązanie do symboliki odpuszczania grzechów. Nie był to natomiast przegadany koncert, czego bardzo nie lubię, ale były przerwy na interakcje, krótkie komentarze do utworów, czy nawet odśpiewanie po angielsku Happy birthday jednej z uczestniczek koncertu. Słowem, na spontan też znalazło się miejsce!

Najważniejszy wniosek po bydgoskim spotkaniu z Moją winą? To tak rewelacyjny materiał jak mówi wersja studyjna. Mniej ważny wniosek, a raczej obserwacja? Kasia Lins ma zadatki na wyśmienitą performerkę, która mogłaby łączyć nieco teatralną prezentację muzyki z doskonałym show. Na razie jest więcej show, mniej teatru, ale co jednak najważniejsze, muzycznie to uczta a Kasia i jej zespół zasługują na kilka większych scen w tym kraju. Róbcie tak dalej!