Niezbyt często sięgam po książki polskich autorów. Nie zawsze tak było, ale gdy teraz zaczęłam się nad tym zastanawiać doszłam do wniosku, że od kilku lat właśnie tak jest. Gdy już sięgnę po coś polskiego chcę, żeby było takie bardzo nasze, współczesne. Nie lubię opowieści fantastycznych, lubię za to dobre thrillery, takie, które mogłyby wydarzyć się naprawdę. Tak jest z książką Hashtag Remigiusza Mroza.
Ukazała się w wakacje, a w sieci bez najmniejszego problemu można znaleźć pełen przekrój opinii na jej temat. Od zachwytów, po niezadowolenie. Czy to znaczy, że jest tak dobra? A może jest tak kiepska? Podobno im bardziej skrajne opinie, tym lepsze dzieło. Podobno to, które nie wywołuje rozbieżnych opinii nie jest warte, by poświęcać temu czas. Postanowiłam to sprawdzić!
Hashtag ma prawo się podobać, ale rozumiem też tych, którzy poczuli pewien niedosyt. To opowieść prowadzona z kilku perspektyw, a więc i z kilku lokalizacji, które oczywiście są ze sobą powiązane. Pod tym względem od razu przypomniała mi się książka Czerwony Parasol, w której ten rodzaj opowiadania historii na początku mnie denerwował, później zaczął intrygować. Tutaj poznajemy Tesę, to skrót od bardziej polskiego imienia, która jest postacią dość złożoną. Z jednej strony jest wykształcona i inteligentna, z drugiej strony ma pewne problemy natury psychicznej i społecznej. W książce poznajemy też jej męża oraz wykładowcę akademickiego, który jest istotną postacią w całej historii.
Pewnego dnia Tesa dostaje wiadomość, że w paczkomacie czeka na nią paczka. Mimo iż na żadną nie czeka postanawia ją odebrać. A to, jak łatwo się domyślić, jest wstępem do niespodziewanych zdarzeń, które wpływają na jej życie. Zaczyna się, jak w kinowym thrillerze, prawda? Później jest różnie. Książka jest mocno osadzona we współczesności. Już ten tytułowy Hashtag to przecież najbardziej współczesna rzecz z możliwych, kwintesencja mediów społecznościowych i życia (niemalże) każdego z nas. W roli głównej występuje tutaj Twitter. Za dziesięć, dwadzieścia lat ta książka może być ciekawym spojrzeniem na to, jak obecnie patrzymy na media społecznościowe. A czym może być dla nas już teraz?
Przestrogą? Nauczką? Pouczeniem? Palcem wskazującym, żeby uważać? Ostrzeżeniem? A może po prostu kolejną książką, thrillerem psychologicznym, który ma bawić, a nie uczyć? Myślę, że wszystkim na raz, ale odpowiedź na te pytania zależy od tego, jak dużo wiesz o mediach społecznościowych, na jak wiele pozwalasz sobie w nich świadomie, a co dzieje się bez Twojej wiedzy. Jeśli wiesz niewiele – możesz się wystraszyć. Jeśli wiesz wiele – opowieść Mroza albo Cię wciągnie, albo wyda się przeciętna.
Rozumiem osoby, które po lekturze uznały, że Hashtag nie do końca się im podobał, chociaż musiałabym przeczytać wszystkie książki Mroza po kolei, żeby wydać osąd, że to jedna z jego najgorszych. A to chyba byłoby trudne, bo bardzo płodny z niego twórca… I być może tutaj leży problem. Za duże tempo, za mało dopracowania szczegółów. Może za mało zaskoczeń?
Mam też wrażenie, że stopień, w jakim pozytywnie odbiera się tę książkę zależy od tego, ile thrillerów psychologicznych się przeczytało. Dokładnie tak, jak z oglądaniem seriali i filmów z tego gatunku. W pewnym momencie już mało co robi na nas wrażenie, a w oczy rzuca się wszystko – od prostych, krótkich, mało wyrafinowanych dialogów, po brak rozwinięcia postaci, czy zbyt sztampowe i obecne wszędzie lokalizacje, w których toczy się akcja. Mróz trochę się z tego schematu wyrwał, trochę w nim pozostał.
Hashtag to dobra propozycja dla miłośników książek, które nie podają rozwiązań na tacy. Dla osób, które lubią, gdy w książki wrzuca się smaczki w postaci odniesienia do innych dzieł, innych twórców, innych wydarzeń, czy ciekawostki z branż, na których się zupełnie nie znamy. Może być też świetnym pomysłem na prezent dla niebojącego się grubych książek nastolatka. Ja, będąc nastolatką, chętnie bym przeczytała. Zwłaszcza, że zawsze najlepiej mi się czytało, gdy zaczynała się szkoła i były inne obowiązki.