Jesteście dobrzy w formułowaniu noworocznych celów i planów, które koniecznie musicie zrealizować przed końcem roku? Ja nie jestem. Nigdy nie lubiłam tworzyć takich list, ale planować uwielbiam. Od kilkunastu miesięcy podglądam ludzi, którzy spędzają godziny na misternym planowaniu zadań i przyjemności w tzw. bullet journalach. Do niedawna wydawało mi się, że kto jak kto, ale ja ani tego nie potrzebuję, ani najzwyczajniej w świecie nie mam na to czasu. A potem trafiły w moje ręce one, Twój rok z Bullet Bookiem i Bullet Book – bądź pięknie zorganizowana.
Niech nazwa Was nie zmyli. To nie jest sposób planowania tylko dla dziewczyn. Pamiętam, że w mojej szkole podstawowej, w pierwszych trzech klasach, zbierało się oceny za ładnie prowadzony zeszyt. Robiło się szlaczki i konkurowało, kto zrobi ładniejsze. Jeden z kolegów był w tym rewelacyjny!
Mikołaj miał najbardziej wypasione szlaczki w całej klasie, lepsze ode mnie i innych kreatywnych koleżanek. Dlatego też myślę, że takich Mikołajków jest więcej i bullet journal może spodobać się po prostu każdemu, kto lubi planować i robić to w sposób bardziej kreatywny niż proponuje to klasyczny kalendarz. Lub zachęcić do planowania tych, którzy nigdy tego nie robili, nie mieli pomysłu.
Od liceum nie rozstaję się z kalendarzem. Jeśli ktoś mówi, że smartfon to jego trzecia ręka, ja mam cztery! Bez kalendarza czuję się, jak bez ręki, a gdy zapomnę do niego zajrzeć, bo na przykład mam wolny dzień i wydaje mi się, że nie mam potrzeby w niego zerkać, okazuje się, że mylę terminy i godziny spotkań.
Ostatnio miałam taki tydzień, że nawet mimo kalendarza i tak ciągle wszystko mi się myliło. Przykładem, może zauważyliście, było dodanie na bloga tekstów dzień po dniu, a nie co dwa dni, jak mam w zwyczaju. Dla Was to pewnie nic nie zmienia, ale ja byłam załamana, bo mój misterny plan publikacji legł w gruzach po jednym, niekontrolowanym kliknięciu opublikuj. Słowem, grunt to dobrze planować i robić to za pomocą dobrych narzędzi.
Czym jest bullet journal? O co w nim chodzi i jak działa?
Bullet journal to kreatywna forma kalendarza, która ma ułatwiać planowanie obowiązków, celów, pracy i jednocześnie pełnić formę notatnika. To, czym będzie i jak będzie wyglądał w ostateczności zależy od jego właściciela, bo jeden jedyny, dwa jedyne, czy trzy jedyne schematy prowadzenia takiego journala nie istnieją. I na tym polega cała jego moc, magia, ale też konieczność znalezienia dla siebie rozwiązań, które się u nas sprawdzą.
W tym roku wydawnictwo Insignis wypuściło na rynek dwie książki, Twój rok z Bullet Bookiem i Bullet Book – bądź pięknie zorganizowana. Sprzedawane są oddzielnie, co jest świetne, jeśli chcielibyście stworzyć taki bullet journal na własną rękę.
Twój rok z Bullet Bookiem to przewodnik po tym, jak można prowadzić swój dziennik. Jest tam mnóstwo pomysłów, rad, ciekawych rozwiązań i takich, na które nigdy byście nie wpadli. Natomiast Bullet Book – bądź pięknie zorganizowana to książka przeznaczona do wypełniania, oparta na schematach wybranych przez jej autora, ale wciąż wymagająca indywidualnej kreatywności.
Dobra pozycja, żeby przekonać się, czy w ogóle się nadajemy do tej zabawy.
Zakładając, że interesuje Was temat bullet journali, ale jest Wam wciąż bardzo mało znany, a do tej pory nie udało się Wam zaprzyjaźnić z klasycznym kalendarzem, każda z tych pozycji będzie pomocna, żeby w ogóle zacząć. Jeśli natomiast wiecie już, choćby mniej więcej, jakie opcje są Wam potrzebne, np. że chcecie mieć oddzielny podział na pracę, domowe obowiązki, hobby i samorozwój, ale nie potrzebujecie miejsca na oszczędności i listę posiłków, myślę, że z pomocą Twój rok z Bullet Bookiem będziecie mogli stworzyć swój bullet journal kupując po prostu ładny zeszyt i kilka kolorowych pisaków, mazaków i zakreślaczy. Ja zamierzam spróbować i zaplanować w ten sposób pierwsze dwa miesiące 2018 roku.
Książki są dostępne zarówno w ofertach internetowych, jak i w popularnych salonach prasowych. Ich ceny można sprawdzić tutaj i tutaj. Oprócz moich zdjęć zamieszczam także filmiki przygotowane przez Wydawnictwo, gdzie możecie zobaczyć wnętrze książek. Życzę oceanu inspiracji, bo bez tego ani rusz!