Kto by pomyślał, że miesiąc po koncercie Kasi Lins w Bydgoszczy będzie następna okazja, żeby posłuchać materiału z albumu Moja wina na żywo. Bydgoski koncert miał być ostatnim, na dłuższy czas, koncertem w pełnym zespołowym składzie. Na drodze stanęła jednak scena Plaża Wilda Eco Village w Poznaniu, chłodny wrześniowy wieczór i jak się okazało, naprawdę spora grupa fanów. Ostatni plenerowy koncert 2021 roku, w jakim wzięłam udział należał tym samym do Kasi Lins i jej zespołu.
Miałam pewne obawy, na szczęście zupełnie bezzasadne, że na koncert nie przyjdzie wiele osób. Gdy godzinę przed startem dotarłyśmy na miejsce, szybko zaopatrując się w grzane wino, na miejscu było raptem kilka osób. W większości zupełnie nie wyglądających na ludzi, którzy przyszli na koncert, a bardziej na tych nie lubiących spędzania wieczorów w czterech ścianach. Po tych wszystkich miesiącach zupełnie się im nie dziwię. Pogoda nie sprzyjała, było zimno i deszczowo, w telewizji ważny mecz polskich siatkarzy…
To tylko kilka powodów, dla których można byłoby chcieć zostać w domu. Im bliżej godziny zero, tym gęstszy stawał się tłum. Nie będę się bawić w szacowanie, ile było osób, bo kiepsko mi to wychodzi, ale jeśli powiem, że Kasia zgromadziła większą publiczność niż w Bydgoszczy, nie będzie to kłamstwo. Co jednak najważniejsze, naprawdę wiele z tych osób doskonale znało repertuar koncertowy, śpiewało, tańczyło, cieszyło się koncertem. A po nim ustawiło w kolejce do pamiątkowego zdjęcia czy po autograf, w tej drugiej grupie byłam ja.
Inaczej słucha się artysty na koncercie klubowym, inaczej na festiwalu a jeszcze inaczej podczas plenerowego setu. Zawsze bardzo ceniłam sobie możliwość uczestnictwa w koncertach jednego artysty odbywających się w różnych sceneriach, bo dawało to możliwość doświadczenia muzyki w inny sposób.
W przypadku koncertu Kasi miałam wrażenie, że atmosfera w Poznaniu była lepsza. Nie wykluczone, że wiąże się to z tym, że w Bydgoszczy więcej uwagi – i czasu – poświęciłam na zdjęcia, w Eco Village mogłam postać w tłumie, popatrzeć na twarze, poczuć energię i emocje. Zastanawia mnie ta obserwacja, bo jednak plenerowy, darmowy koncert, a biletowane wydarzenie to dwa odmienne spotkania, z których raczej to ostatnie, przeważnie, się broni. Może klucz do sukcesu leżał w tęsknocie za plenerowymi imprezami lub chęci pożegnania lata w dobrym towarzystwie, przy dźwiękach dobrej muzyki?
Koncertowa setlista nie uległa zmianie. Cały czas dominują utwory z albumu Moja wina, choć w Poznaniu, przed jednym, pojawiło się intro nieobecne na bydgoskim koncercie. Być może z powodu temperatury występ był też ciut krótszy, na bis zagrano jeden utwór, Rób tak dalej. Podziwiam Kasię i jej zespół, bo na scenę wyszli w swoich typowych, kusych strojach. Kusych jak na 10 stopni panujące na dworze. Doceniam to poświęcenie i przywiązanie do oprawy całej trasy z albumem Moja wina.
Zgromadzeni przy brzegu rzeki fani usłyszeli Śniłam, że jest spokój, czyli jeden z tych utworów z nowej płyty, które w dzisiejszych czasach doprowadzają do łez, a przynajmniej wywołują ciarki. Rozbrzmiało singlowe Rób tak dalej, Boże i cover zespołu Republika, Zapytaj mnie czy cię kocham. Tutaj Kasia ponownie pokazała swój ciechowski pierwiastek odgrywając mroczne, mocne partie na klawiszach.
Nie mogło zabraknąć Nie syp solą i Grożą nam wojną, kolejnej przejmującej piosenki wiecznie niestety aktualnej. Była też tytułowa Moja wina i uwielbiane przeze mnie Morze czerwone. Co to jest za kompozycja, co to jest za klimat! Z poprzedniego albumu zagrano Wiersz ostatni, który wmieszany w kompozycje z Moja wina bardzo się wyróżnia, o czym pisałam w relacji z Fabryki Lloyda. Nie obyło się oczywiście bez rytualnego odpuszczania win, bo to stały element tej trasy.
Myślę, że nieprędko znów posłucham Kasi Lins na żywo, chociaż ogłoszony z zaskoczenia koncert w Poznaniu trochę stoi w sprzeczności z tym stwierdzeniem. Cieszę się jednak, że w tak krótkim czasie udało mi się wykorzystać każdą z szans, żeby nadrobić koncertowe zaległości.
Gdy Kasia poprzednio grała w Poznaniu nie był to najlepszy czas na koncertowe doświadczenia. Po zeszłotygodniowym koncercie mogę powiedzieć, że byłam na 3 koncertach Kasi Lins, jednym z albumem Wiersz Ostatni i dwoma z Moją winą. Czekam na kolejne!