Był taki czas, w którym mówiło się, że królowa jest tylko jedna. Później okazało się, że jest ich kilka. Pomiędzy tymi noszącymi korony pojawiła się Królowa łez, a w tym roku także Królowa dram, czyli Sanah. Kim jest dziewczyna, która wyprzedaje letnie koncerty? Czy to królowa na dłużej czy odda koronę po jednym sezonie? Sanah od dawna próbowała wejść do polskiej muzyki z przytupem, najpierw nieco przyczajona, od kilku miesięcy jest głównym polskim głosem w krajowym eterze. Zgarnia certyfikaty sprzedaży, nominacje do Fryderyków jeszcze przed wydaniem płyty i pewnie byłaby gwiazdą wszystkich letnich festiwali telewizyjnych, gdyby nie ich okrojona liczba. W sobotę, 22 sierpnia zagrała dwa koncerty w Parku Starego Browaru w Poznaniu w ramach serii koncertów Letnie Brzmienia. Nadarzyła się więc wyśmienita okazja, aby przekonać się, jak Sanah wypada na żywo i sprawdzić, czy zauroczy mnie scenicznym wdziękiem.
Pisząc o Sanah zawsze można napisać, że jest urocza. To ten element jej osobowości, który wysuwa się na pierwszy plan, gdy tylko się na nią spojrzy. Na scenę wychodzi z uśmiechem, machając do fanów ubrana w fiołkową sukienkę z fikuśną ozdobą na głowie, w towarzystwie ubranych bardzo zwyczajnie muzyków. Za plecami ma także pianino i skrzypce, przez większość występu pełniące jedynie rolę rekwizytów, na których potrafi jednak grać. Gdy otwiera usta i zaczyna śpiewać słychać, że nie jest to dziewczyna, która warsztatu uczyła się z filmików na YouTube. Porywać tłumy musi się jeszcze nauczyć, na razie je przyciąga, ale przecież bez tego żadnego w przyszłości nie porwie…
Skłamałabym pisząc, że od ubiegłego roku nie śledziłam rozwoju jej kariery. Skłamałabym też mówiąc, że śledziłam zafascynowana jej singlami czy EPką. Nie było tak, ale nie poczułam się też zdziwiona czytając, ile nominacji do Fryderyków otrzymała, bo już w 2019 roku było widać, że niby znikąd wyrasta nowa ulubienica polskiej publiczności. Sanah wytrwale i cierpliwie pracowała na sukcesy, jakie właśnie odnosi. Do zawodu przygotowała się w szkole muzycznej, a jeśli poszperacie trochę w sieci to dowiecie się, że to jedna z tych piosenkarek, które od dziecka ćwiczyły do występów na dużych scenach.
W maju wydała debiutancki album Królowa dram, który pewnego dnia zabrałam ze sobą na spacer. Chciałam się przekonać, jak brzmi płyta dziewczyny, w której promocje aż tyle się inwestuje. Posłuchałam, wkręciło mi się kilka melodii i doszłam do wniosku, że największym atutem Sanah są ciekawe teksty piosenek, w których językowo łączą się przynajmniej dwa style. Kto wpadł na pomysł, żeby w teksty wpleść młodzieżowe słowa? Sanah, Karolina Kozak, Magdalena Wójcik? Nie mam pojęcia, ale fakt jest taki, że to właśnie ten młodzieńczy luz ukryty we wcale nie tak lekkich utworach wyróżnia Sanah.
Nad Królową dram pracowało wielu polskich muzyków, którzy mogą pochwalić się wielkimi sukcesami – Kuba Galiński, Bogdan Kondracki. Stąd też sukces albumu nie powinien być zaskoczeniem. Tłumy na poznańskich koncertach – jednego dnia młoda artystka grała je aż dwa, z czego ten drugi wyprzedał się naprawdę bardzo szybko – jedynie potwierdzają, że Sanah to obecnie jedna z najpopularniejszych piosenkarek w naszym kraju. I z pewnością najgłośniejszy debiut od czasu Darii Zawiałow. Musiałam więc wybadać, co tak wszystkich zachwyca.
Koncert rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem spowodowanym problemami logistycznymi. Nie wpłynęło to jednak na jego długość, a deszcz miał szansę się wypadać zanim artystka pojawiła się na scenie. A zrobiła to ubrana w charakterystyczną dla siebie sukienkę królowej dram i szpilki oraz dodającą jej dziewczęcego wyrazu ozdobę we włosach. Nie do końca rozumiem ten wizerunek sceniczny, ale szanuję konsekwencje w podtrzymywaniu tego wykreowanego w teledyskach. Brawowało mi jednak spójności w stylizacjach muzyków, którzy towarzyszyli Sanah na scenie. Myślę, że Ralph Kaminski mógłby służyć radą, bo jego zespół zawsze prezentuje się adekwatnie do jego wizerunku.
Sanah grała nieco ponad godzinę, co biorąc pod uwagę zaledwie jeden studyjny album nie dziwi. Do setlisty dorzucono jeszcze dwie dodatkowe kompozycje, cover Uciekaj Moje Serce Seweryna Krajowskiego z tekstem Agnieszki Osieckiej oraz projekt nieznajomy nie kłamie, czyli medley trzech utworów Dawida Podsiadły, jaki Sanah wydała pod koniec 2019 roku. Zabrzmiał także, i to dwukrotnie, najnowszy singiel No sory, już doskonale znany przez fanów.
Ciekawym, choć bardzo krótkim urozmaiceniem były momenty, w których piosenkarka sięgała po instrumenty. Na początku przywitała publiczność kilkoma dźwiękami na skrzypcach, w utworze Cząstka zagrała na pianinie a wcześniej jeszcze na chwilę wróciła do skrzypiec. Chciałabym, żeby takich momentów było więcej, bo artysta sięgający po instrument, i to tak piękny i ciekawy jak skrzypce, to rzadki widok w polskim mainstreamie.
Nie szłam na ten koncert z wielkimi oczekiwaniami, nie spodziewałam się wielkiego show z fajerwerkami. Chciałam poznać Sanah jako artystkę sceniczną, posłuchać jej debiutanckiej płyty na żywo i dowiedzieć się, czy warto dalej obserwować jej poczynania. Koncert mnie nie zachwycił, ale Królowa dram to nie jest specjalnie koncertowo przyjazny materiał. Mnóstwo tam powtarzalnych emocji, powtarzalnych dźwięków, których największą zaletą jest to, że szybko wkręcają się w głowę i dają Sanah rozpoznawalność. Może w warunkach klubowych sprawdzi się lepiej, ale jeszcze lepiej nadawałby się do obiektów siedzących.
Popularność kilku singli z albumu pozwalałaby sądzić, że to właśnie na te radiowe utwory ludzie będą reagowali najlepiej. Tymczasem odniosłam wrażenie, że na koncert przyszły osoby, którym żadna z kompozycji Sanah nie była obca, przez to cieszyli się na każdy utwór i podśpiewywali razem z wokalistką. Bez względu na to, czy piosenka zdobyła listy przebojów czy nie. A to może oznaczać, że Sanah wcale tak szybko nie zniknie z polskiej sceny, bo zdążyła już zgromadzić wokół siebie ludzi, którzy sięgnęli po cały album i mają ochotę wydawać pieniądze także na jej koncerty.
Jesienią Sanah ma marzenie, żeby wyruszyć w pierwszą trasę koncertową. Daty właśnie ogłoszono, znajdziecie je tutaj. Czy marzenie uda się spełnić? Zainteresowanych posłuchaniem na żywo dziewczyny od przeboju Szampan i Proszę Pana z pewnością nie zabraknie, oby zabrakło powodów, żeby trasę przesunąć. Wychodząc z terenu koncertu słyszałam rozmowy uczestników. Najczęściej powtarzanym zdanie było: urocza jest oraz jeszcze nie jest zmanierowana. I właśnie tego życzę Sanah – pozostania uroczą, niezmanierowaną, a za jakiś czas chętnie sprawdzę, co z niej wyrosło.