Łukaszu, chylę czoła i biję brawo, bo Aura już teraz wyrasta na jedną z najciekawszych polskich płyt 2019 roku! Udało Ci się udowodnić, że płyta Zew to nie była jednorazowa przygoda, a zaledwie wstęp. Osoby, które polubiły muzykę Mroza właśnie dzięki rewelacyjnej płycie Zew nie raz uśmiechną się słuchając albumu Aura. To świetnie skomponowana mieszanka różnych dźwięków, które idealnie do siebie pasują, ale przywołują też skojarzenia z innymi polskimi twórcami.
Zawsze, gdy przychodzi mi skomentować muzykę Mroza staram się nie przywoływać jego muzycznego debiutu, ale jest to szalenie trudne. Nie dlatego, że w głowach mojego pokolenia zapisał się jako wykonawca niezbyt wymagającego utworu, a dlatego, że to co wydarzyło się od tamtej pory zasługuje na podkreślenie wielkiej zmiany. Bardzo trudno jest pozbyć się raz przyklejonej łatki, nawet jeśli po drodze wszystkie rozgłośnie radiowe w kraju emitowały Jak nie my to kto? czy Nic do stracenia. I zupełnie nie chodzi o to, że Mrozu ma udawać, że dwóch pierwszych płyt nigdy nie wydał. Chodzi jedynie o to, że to, co wydał później jest tak dobre, że nie powinno przejść niezauważone.
Albumem Aura Mrozu dobitnie udowadnia, że jest zupełnie innym artystą, na zupełnie innej drodze. Jeśli po premierze Zew ktoś uważał, że to jednorazowy strzał, celny ale nie do powtórzenia, musi przyznać się do błędu. To druga płyta, którą Mrozu wnosi do polskiej muzyki powiew brzmień, które nie trafią do każdego. Jednocześnie przez ostatnie lata nasz rynek muzyczny był przygotowywany na to, żeby zakochać się w Aurze. Po uszy!
To jest płyta, na której mieszają się wszystkie gatunki. Od gitarowego grania, po rockowego pazura zamieszanego z bluesem, a nawet soulem i folkiem. Całość, choć nagrana w pełni w języku polskim, ma w sobie dużo amerykańskiego feelingu. Mrozu doskonale odnajduje się w retro klimatach i ciekawie łączy je ze współczesnym graniem.
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z płytą Zew i poczucie, że producent poszedł o jeden krok za daleko. Zew był bardzo dużą zmianą w brzmieniu Mroza. Płytą, która do mnie trafiła dopiero po kolejnym przesłuchaniu, a w pełni przekonałam się do niej po wysłuchaniu jej na żywo. Aura nie jest już takim zaskoczeniem, zdecydowanie kontynuacją, choć nadal na dobrym poziomie.
Po przesłuchaniu całego albumu stwierdzam, że Napad to bezpieczny wybór na singiel, bo kojarzy się z brzmieniem, które Mrozu zaczął promować już dwa albumy wcześniej. Jednocześnie nie jest to najciekawsza piosenka na płycie. Na uwagę zdecydowanie zasługuje System, za tego rockowego pazura, bluesowe Zapnij pas, tajemnicze, intrygujące Pablo E. i przepiękne D. Ale jeśli macie ochotę na trochę organkowego grania posłuchajcie Chcę do Ciebie Wrócić, natomiast tytułowa Aura to dla mnie aktualne brzmienie Mroza w trzy i półminutowej pigułce.
Słuchajcie Aury, puszczajcie znajomym, polecajcie rodzinie. Tą płytą Mrozu na stałe dołącza do grupy tych polskich artystów, których brzmienie mocno się zmieniło na przestrzeni lat, ale zamiast tęsknić za tym, co było czeka się na to, co będzie.