Materiały prasowe

Szortext: Twenty One Pilots – Scaled And Icy

Pastelowe Twenty One Pilots rusza na podbój serc milionów, które pokochały zespół na przestrzeni lat. Nowy album dostał przewrotny tytuł Scaled And Icy, najbardziej kolorową okładkę ze wszystkich dotychczasowych płyt zespołu – zarówno na Blurryface jak i Trench dominowały dwa kolory, ale jak to u Twenty One Pilots, nic nie jest pozostawione przypadkowi. Paradoksalnie cukierkowa okładka wielu może zachęcić do włączenia płyty, bo dzięki przebojowemu Blurryface z 2015 rok ostatnia rzecz, z jaką kojarzy się Twenty One Pilots to pastelowe, wesołe utwory. Scaled And Icy wpisuje się jednak nie tylko w charakter zespołu, ale też panujący od lat trend w myśl którego w kolorach i tanecznych melodiach ukryte są teksty zgoła mniej cukierkowe. A wieloletni fani Tylera i Josha nie powinni czuć się rozczarowani.

Przymusowa przerwa od intensywnego koncertowego życia wydawała się wręcz idealnym momentem dla Twenty One Pilots na skończenie materiału, nad którym zaczęli pracować już w 2019 roku. Scaled And Icy nazwałabym pomostem między poprzednimi krążkami, nie tylko tymi najbardziej znanymi, i kolejnym w dyskografii albumem, w który trzeba się wsłuchać, z jakim trzeba się dobrze poznać, żeby docenić. Wraz z premierą tej płyty mogę odhaczyć kolejną z tekstu Muzyczne wróżenie. Kogo posłuchamy w 2021?.

Na fali popularności Blurryface światowe uznanie dla Trench przyszło bardzo szybko – przy okazji mogę się chyba przyznać, że recenzję tej płyty mam od lat w szkicach…, ale popularność Blurryface budowano miesiącami. Wydając Scaled And Icy Twenty One Pilots są już jednak w innym miejscu. Z zespołu okupującego pierwsze miejsca list sprzedaży stali się zespołem, który wydając Trench udowodnił, że Blurryface nie było przypadkowym sukcesem, a gigantyczne wsparcie fanów i przychylność mediów stawia ich w dość komfortowej sytuacji zwanej mogę wszystko, nic nie muszę. Na Scaled And Icy właśnie to słychać.

Album można zamówić tutaj.

Zaczyna się dość niepozornie i bardzo radiowo, od przebojowego Shy Away i muzycznie prostego Saturday, który przez wielu recenzentów uważany jest za jedną z najmniej skomplikowanych piosenek w dyskografii grupy. Być może, ale po którymś z kolei przesłuchaniu Scaled And Icy do Saturday wraca się z radością. A przynajmniej ja chętniej sięgam po ten numer niż wydany wcześniej Choker, z którym mimo upływu dni wciąż nie mogę się polubić.

Już po pierwszym przesłuchaniu znalazłam swoich trzech faworytów i ta trójka pozostaje niezmienna do dziś. To melodyjne, bardzo bujające Mulberry Street, jeden z tych utworów, w jakich słychać muzyczny rozwój grupy i zwrócenie się ku nowym instrumentom. Na Scaled And Icy nie brakuje ciekawych instrumentalnych zaskoczeń, czego idealnym przykładem jest otwierający album Good Day. Energiczne Formidable z charakterystycznymi zaśpiewami, któremu też można zarzucić muzyczną prostotę, ale czy czegokolwiek w tym utworze brakuje? Wokal Tylera jest na pierwszym planie, perkusja Josha nadaje rytm. Może trochę szkoda, że trwa niespełna trzy minuty, ale przynajmniej nie jest przekombinowany.

Na liście mam też No Chances, jeden z dwóch, obok Redecorate, przypominający mi tzw. stare Twenty One Pilots. Bardzo podobają mi się teksty No Chances i Redecorate i nie chodzi o to, że są przejmujące, a o to, że za właśnie takie przemyślenia, takie łączenie słów i przekazywanie myśli polubiłam tę grupę. Pierwiastki starego Twenty One Pilots słychać również w Bounce Man, które na pozór jest idealnym opisem brzmienia nowej płyty, ale charakterystyczne zaśpiewy Tylera ucieszą wszystkich, którzy doskonale znają dyskografię grupy. Na uwagę zasługuje też Never Take It, do ulubionych przeze mnie nie zaliczane, ale solo na gitarze doceniam.

Interesujący jest balans tej płyty. Im bliżej końca tym mroczniej, a ponieważ Twenty One Pilots to zespół koncertowy, Scaled And Icy powinno doskonale wpasować się w koncerty grupy. Niemalże w każdym utworze są albo momenty, w których można wspólnie poskakać, albo takie, które można wspólnie wykrzyczeć. A to właśnie esencja Twenty One Pilots w wersji koncertowej. Małym przedsmakiem tego, jak mogą wyglądać był wirtualny koncert z okazji premiery płyty. Godzinne widowisko obfitowało w liczne zmiany scenografii i całkiem pokaźny zespół muzyków oraz był szansą, żeby przekonać się, jak Scaled And Icy łączy się ze starymi piosenkami. A łączy się, zgodnie z przewidywaniami, bardzo dobrze.

Na koniec muszę dodać jeszcze jedną myśl. Nigdy bym nie pomyślała, że Twenty One Pilots wydadzą album, który za sprawą swojej muzycznej lekkości uznam za doskonałą płytę na wiosnę. Tymczasem słuchanie Scaled And Icy nasunęło mi taką myśl. I jeszcze jedną – ten zespół cały czas potrafi pisać przebojowe utwory. W 2022 roku mają (wreszcie) stanąć na scenie Open’er Festival, a przy odrobinie szczęścia będzie ich można tez obejrzeć na własnej, nie-festiwalowej trasie.