Dzień po rozdaniu Złotych Globów to czas wręcz idealny, żeby podsumować miniony rok w jakże barwnej krainie kinematografii. Niewtajemniczonych informuję, że Złote Globy, podobnie jak Oscary, nagradzają w dużej mierze te filmy, których w Polsce jeszcze nie ma, bądź z różnych powodów nie będzie wcale. Informacja jest o tyle ważna, że często dzieje się tak, że to, co trafia na ekrany europejskich kin np. w styczniu w Ameryce można było oglądać już jesienią. Wspominam o tym dlatego, że kilka filmów z mojej listy ma daty premiery z 2016 roku.
Moja złota piątka filmów z 2017 to subiektywny, i podobnie jak w przypadku zestawienia koncertów i seriali, zbiór pozbawiony numerków. Filmy ułożyłam w kolejności, w której je obejrzałam, żeby zachować względną chronologię. Muszę się też przyznać, że miniony rok kalendarzowy był chyba najaktywniejszym dla mnie rokiem kinowym w życiu!
Żeby nawet tak luźno pisać i dyskutować o filmach, zachwycać się nimi bądź je krytykować, dobrze wiedzieć, co dzieje się zarówno na naszym podwórku, jak i tym światowym. Nie wspominając już o tym, że żeby otwarcie krytykować polskie kino również wypadałoby cokolwiek na jego temat wiedzieć, ale niestety nie każdy tak uważa. Wiele osób skreśla polskie produkcje kinowe już za sam fakt pochodzenia.
Tymczasem w naszym polskim kinie, poza okazjonalnymi wybrykami, które zawsze były, zawsze będą i zawsze będą wzbudzały kontrowersje i przyciągały do kin tłumy, dzieje się dużo i ciekawie. Trzeba tylko uważnie wybierać tytuły. Ta sztuka nie jest łatwa, ale swego czasu, w jednej z recenzji wspomniałam, że za klucz doboru filmu może posłużyć lista aktorów, którzy w nim grają. Sugerowanie się zwiastunem, czy opisem fabuły to niekoniecznie dobre kryterium. Najczęściej bardzo mylące, a nierzadko też krzywdzące dla produkcji.
Moja złota piątka filmów z 2017
La La Land, czyli nowy król musicalu
Nigdy nie byłam, i pomimo wielkiego uwielbienia do muzyki, chyba już nigdy nie stanę się wielką miłośniczką musicali. Paradoks polega na tym, że w musicalach bardzo męczy mnie… śpiewanie. La La Land musiałam jednak obejrzeć, żeby na własne oczy przekonać się, czy to rzeczywiście taka fenomenalna produkcja, czy Emma Stone rzeczywiście wypadała w niej tak rewelacyjnie. Jeśli miałabym wskazać jeden film, który zdominował przełom 2016/2017 zdecydowanie byłby to ten.
Emma powiedziała, pewnie nie jeden raz, że La La Land to film o marzycielach dla marzycieli. To jedno zdanie jest perfekcyjnym komentarzem opisującym cały film. Ewentualnie można jeszcze dodać, że to film, w którym Los Angeles wygląda piękniej niż zwykle. Bo dużo w tym prawdy, że mało kto pokazuje je w pastelowych kolorach, niczym z obrazów. Zabiera w artystyczne dzielnice, na malownicze punkty widokowe i ani razu nie pokazuje kultowego napisu Hollywood w centrum kadru. Przeczytaj pełną recenzję.
Jackie, czyli kobiece spojrzenie na ród Kennedych
Wiedziałam, że muszę obejrzeć ten film. Do teraz pamiętam, jak wychodząc z kina zastanawiałam się, w jaki sposób Akademia przyznająca Oscary poradzi sobie z ocenieniem występu Natalie Portman porównując go z rolą Emmy Stone. Dwie zupełnie różne postaci, historie, emocje. Wspominałam o tym w recenzji filmu:
Zachwalałam ostatnio La La Land. Napisałam, że Emma Stone zasłużyła na nagrodę dla najlepszej aktorki, bo zagrała, najprościej mówiąc, świetnie. Po obejrzeniu Jackie doszłam do wniosku, że naprawdę bardzo trudno porównać pracę, i jej efekt, jaki w rolę włożyła Emma, do tego, jaki włożyła Natalie. Wcale nie dlatego, że gatunkowo są to dwa zupełnie, zupełnie różne filmy.
W przypadku Jackie mamy do czynienia z teatrem jednego aktora. Jasne, są postaci drugoplanowe, czasami przechodzące w pierwszo, ale to Natalie jest przez dziewięćdziesiąt procent filmu w głównym kadrze, to na niej mogą się wesprzeć inni aktorzy, a nie ona na nich. Przeczytaj pełną recenzję.
Dunkierka, czyli najbardziej męski film ze wszystkich
Najbardziej męski z mojej złotej piątki rzecz jasna. Nie mogłam nie wspomnieć o tym filmie, chociaż odnoszę wrażenie, że było o nim głośno chwilę przed premierą, chwilę po, a później wszyscy już o nim zapomnieli. Być może taki już los filmów wojennych, których kino wyprodukowało tak wiele, że rewelacyjne efekty dźwiękowe, zachwycające zdjęcia i wychudzeni młodzi chłopcy to już za mało, żeby szał i zachwyty trwały miesiącami. Jakikolwiek nie byłby powód tej ciszy, patrząc na listę filmów z 2017 Dunkierkę obejrzeć trzeba.
Jakie pierwsze pięć skojarzeń przychodzi Ci do głowy, gdy myślisz o filmie wojennym? Krew? Walki? Broń? Strzelaniny? Ranni? Krzyki? Okej, to już sześć skojarzeń. Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale w tym filmie większości z tych rzeczy nie ma. Nie ma krzyczących z bólu ofiar, żołnierzy z oderwanymi kończynami, nie ma walki wręcz. Nie ma nawet bombardowania miast i przejaskrawionego heroizmu walczących. Przeczytaj pełną recenzję.
Na pokuszenie, czyli najpiękniejszy film 2017
Z listy tych, które obejrzałam Na pokuszenie to zdecydowanie najładniejsza produkcja. I nie mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie pięknych aktorek, które zagrały główne role, ale także kostiumy, scenografię, scenerię, zdjęcia… Obok Dunkierki jest to drugi najmocniejszy pod kątem fabularnym film z tej złotej piątki.
Takich thrillerów już się nie robi. Albo przynajmniej rzadko chodzi się na takie masowo do kina. Na thrillery, w których przemocą nie jest naładowana każda scena. Na thrillery, które nie są przesadnie głośne. I wreszcie na thrillery utrzymane w oprawie klasycznego piękna. Z przepięknymi kreacjami, onirycznymi zdjęciami. Tak, ten film należy do kategorii filmów ładnych i chociaż to słowo przeważnie nie oddaje zbyt wiele, w tym wypadku wystarcza. Przeczytaj pełną recenzję.
Cicha Noc, czyli polska perełka
Warto było czekać cały 2017 na ten film! Cicha Noc to polska perełka 2017 roku. Film trudny, film zdecydowanie dla widza wymagającego, który weźmie na klatę te emocje, te problemy, te historie i wyciągnie z nich coś dla siebie, coś przemyśli, nad czymś się zastanowi. Piękny w swojej prostocie, mocny i bardzo prawdziwy. Czasem filmy dostają nagrody, aktorzy grający w tych filmach zbierają laury, a ja zastanawiam się, za co? W tym przypadku pytam, dlaczego tak mało?!
Polska rodzina to swego rodzaju świętość. Naruszanie jej majestatycznego wizerunku, który w rzeczywistości nie jest przecież majestatyczny, ale pozory stwarzać trzeba, jest bardzo niebezpieczne. Wigilia Bożego Narodzenia to dla nas Polaków dzień wyjątkowy, więc naruszając wizerunek polskiej rodziny, i w dodatku wykorzystując do tego Wigilię, niebezpieczeństwo jest podwójne. Na szczęście Cicha Noc to tylko film. Nie trzeba mu wierzyć, nie trzeba go analizować. Choć warto.
To najprawdopodobniej najbardziej realistyczny, a jednocześnie prosty w przekazie i nieprzekombinowany film o Polsce, jaki powstał w ostatnich latach. Przeczytaj pełną recenzję.