the-sinner
The Sinner USA / Facebook

The Sinner (Grzesznica) cały czas pozytywnie zaskakuje!

W sierpniu ubiegłego roku bez reszty przepadłam w serialu The Sinner. Do tego stopnia, że liczba tekstów, jakie napisałam na jego temat zaczęła rosnąć w przerażającym tempie. Bardzo dawno nie wkręciłam się tak w żaden serial i szczerze mówiąc nie sądziłam, że jeszcze to potrafię. W sierpniu tego roku The Sinner, przetłumaczone na język polski jako Grzesznica, wróciło z drugim sezonem i cały czas pozytywnie zaskakuje!

Siłą pierwszego sezonu było zaskoczenie. W główną rolę wcielała się Jessica Biel, po której nie spodziewałam się tak dobrego, i mocnego, aktorstwa. Fabuła potrafiła mnie zaskoczyć i do końca nie wszystkie wątki były oczywiste, jasne i dające się logicznie wytłumaczyć. Do tego serial miał ciekawych bohaterów drugoplanowych, którzy skrywali swoje tajemnice, ale ich sekrety pokazywano w przyzwoitej dawce. Szeroko o pierwszym sezonie, i bardzo pozytywnej reakcji na rolę Biel, pisałam tutaj.

Drugi sezon to zupełnie inna historia. Jessica Biel nie gra już głównej roli, jest natomiast producentką wykonawczą. Z pierwotnej obsady pozostał detektyw, który pomagał rozwiązać sprawę Cory – właśnie ją grała Jessica. To on miał najwięcej tajemnic i był najbardziej niechlujną postacią w serialu. Szczerze mówiąc nie darzę go szczególnym uwielbieniem.

Bill Pullman, jako człowiek i jako aktor, ma bardzo naganną dykcję. Strasznie bełkocze, co bardzo mnie denerwuje. Nie jestem przyzwyczajona do oglądania seriali z napisami – przeszkadzają mi, rozpraszają. Pullmanowi zdarza się jednak mówić tak niewyraźnie, że muszę te napisy włączać. Poza tym jednym szczegółem, detektywa gra świetnie. Sama postać jest też świetnie napisana. Z jednej strony, w życiu zawodowym, mamy do czynienia ze świetnym specjalistą, człowiekiem, który umie słuchać i najpierw upewnia się, że potencjalny winowajca nie jest przypadkiem ofiarą. Z drugiej strony, w życiu prywatnym, to człowiek po przejściach, z demonami, które prześladują go mimo upływu lat.

Obejrzałam pierwsze trzy odcinki nowego sezonu i jestem zachwycona! Przede wszystkim doborem obsady. Elisha Henig, wcielający się w postać chłopca-mordercy ma hipnotyzujące spojrzenie, jest tajemniczy i przekonywujący w roli dziwnego, nieprzewidywalnego dziecka. Carrie Coon, którą możecie kojarzy z filmu Czwarta władza albo serialu Pozostawieni, gra matkę chłopca. Kobietę tajemniczą, ewidentnie szaloną, ale walczącą o to w co wierzy i troszczącą się o tych, których kocha. Historia osadzona jest w miasteczku, w którym wychował się detektyw i do którego, na prośbę córki swojego przyjaciela, wrócił pomóc rozwiązać sprawę morderstwa.

W mrocznych serialach motyw małego miasteczka nie jest oryginalny, ale nie szkodzi. Wiele wątków w The Sinner jest odtwórczych (uwaga, spoiler!) np. sekta czy afroamerykańska policjantka będąca lesbijką, ale klimat tego serialu niesamowicie na mnie działa. Obejrzałam już naprawdę wiele w teorii strasznych seriali, gdzie sceny miały mrozić krew w żyłach, a w rzeczywistości były tak nierealistyczne, że budziły śmiech. The Sinner potrafi mnie przestraszyć i chyba za to lubię ten serial najbardziej.

Po trzech odcinkach sezonu trudno wyrokować, czy drugi sezon będzie równie dobry, co pierwszy, ale w tym momencie twórcy mogą chodzić z głowami podniesionymi wysoko. Historia intryguje, jest odpowiedni klimat, zamiast oczywistych odpowiedzi pojawiają się nieoczywiste pytania. Serial wprost idealny do przeczekania letniego marazmu i przekonania się, że to co na małym ekranie dobre, niekoniecznie musi debiutować jesienią. Obejrzyjcie, koniecznie!